„Wicked: Życie i czasy Złej Czarownicy z Zachodu”, Maguire Gregory

wydawnictwo: Initium
język oryginału: angielski
stron: 464
ocena ogólna: 5/6
ocena wciągnięcia: 5/6

Może jeszcze ze mnie głupiutkie dziecko, które napewno w należyty sposób nie odebrało tej książki, ale powieść Maguire przekonała mnie w twierdzeniu, że każdy żyje jak może i jak chce. Być może niezbyt trafne będzie stwierdzenie, że życie Elfaby było dla mnie piękne. Jako zielona istota skazana została na wieczne uprzedzenia i stereotypy, a mimo to, choć pewnie nie było łatwo, nie tylko obdarzyła przyjaciół dozą przyjaźni, ale także w swoim żywocie robiła to, na co miała ochotę. Odebrałam to w ten, być może dziecinny sposób, jednak który otworzył mi trochę szerzej oczy niż u innych na to, co działo się z bohaterką. Być może „piękne” jest nad wyraz niestosowne, ale zawsze wychodziłam z założenia, że tylko podczas ciężkich sytuacji jesteśmy w stanie wyciągnąć odpowiednie wnioski.

Pod postacią zwykłej-niezwykłej powieści ukryte zostały sprawy o mocy większej niż by się wydawało, aktualne nawet na nasze wspaniałe „cywilizowane” czasy. Kolor skóry Elfaby nigdy jej nie pomagał, był źródłem plotek, uprzedzeń, stereotypów, zmów i przykrości. Nieosamotniona Elfaba ma może niekoniecznie sprzymierzeńców, ale istoty tej samej niedoli – Zwierzęta. Podobne zachowania, chociaż zdecydowanie bardziej agresywne i gorsze, przybrały stereotypy co do Zwierząt. Istoty te nie tylko pozbawiono praw i zmuszono do niewolniczej pracy, ale również były prześladowane przez popleczników Czarnoksiężnika. Mieszczanie zupełnie nie interesowali się ich prawami miejscami zabijając je jak zwykłe szkodniki.

Niewolnicze obowiązki, usunięcia ze szkół, prac i miejsc publicznych, w niektórych rejonach zmuszone Zwierzęta musiały zejść do podziemia. Pytanie czym zasłużył sobie na taki los? Będąc istotą wyższą od zwierząt nie potrafiący mówić, zagadka zdolności porozumiewania się, którą wielu próbowało rozwiązać. Nie szanując tych istot, „wspanialsi” od nich ludzie zadecydowali o zakazie przemieszczania. Niedogodności w transporcie, podróżach w następstwie czego niewolnicza praca i zero możliwości na lepszą przyszłość. Nic malowniczego dla tych rozumnych istot.

Inną ciekawą sprawą poruszoną w tej książce jest ZŁO. Zło, które rozróżniamy i szufladkujemy jako zło, a dobro jako dobro. Nie ma, między tymi dwoma skrajnymi punktami, środka. Przypisując złu pewne, być może stereotypy, zachowania kierując się pewnością, iż jeśli coś jest złe to takie pozostanie. Nie ma usprawiedliwienia dla zła, nie ma przebaczenia. Prowadząc ciekawe dyskusję, konwersacje na ten temat, Elfaba podważa jakoby zło było tylko i wyłącznie złem. Nie usprawiedliwiając każdego zła, jednak zawsze gdzieś czai się powód, nikt z natury nie jest zły. To nasze decyzje, nasze czyny sprawiają, że nazywamy je złymi. Równie dobrze dobro nie zawsze musi świecić prawością. Nic i nikt nie trzyma się zawsze jednej strony, zwyczajnie nie da się tego czynić. Nie odnajdując środka między tymi pojęciami uznajemy tylko zło za zło, a dobro za dobro nie zastanawiając się nad głębszym tego sensem.

Ta powieść to nie tylko pouczenia. To przede wszystkim piękna, miejscami wzruszająca i zmuszająca do współczucia powieść o kobiecie, której życie od początku dawało w kość ciągle dając pod górę. Zła Czarownica z Zachodu nie okazała się zła, dopiero paranoja związana z młodą dziewczyna wprowadziła ją do tego stanu. O wiele bardziej złą okazała się Zła Czarownica ze Wschodu. W książce nie zabrakło wywodu i refleksji, nie zabrakło emocji bohaterki oraz bijących ją myśli. I tu, już przy samym tytule, trzeba poważnie zastanowić się nad tym, co bierzemy za zło. Czy nie jest to tylko kolejne błędne przemyślenie.

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Initium.

20 myśli nt. „„Wicked: Życie i czasy Złej Czarownicy z Zachodu”, Maguire Gregory

  1. Kolejna recenzja po której mam ochotę złapać książkę i schować się z nią przed światem. Tylko książki brak w zasięgu. :(

    To co, teraz obejrzysz musical na podstawie tej książki? ;)

  2. Od dawna chciałam po nią sięgnąć, jednakże nie jestem na tyle zdecydowana, aby ją kupić, bo nie mam innego środka do dobrania się do powieści ;)
    + Nadal problem z komentarzami ;(, komputer idzie do naprawy i może da się coś z nim zrobić ;-) Jak na razie blog pewnie zostanie w takim stanie jakim został. : >

  3. Agna – hmm na Broadway trochę daleko mam :(
    A widzisz, czegoś jednak seriale mogą nauczyć ;)

    Floss
    – ja mam takie szczęście, iż ją otrzymałam. :)
    Życzę powodzenia, aby naprawa przebiegła jak najbardziej pomyślnie. ;>

  4. W tym konkretnym przypadku serial poszerzył mi muzyczne horyzonty. I tak bym nie skojarzyła książki z musicalem gdyby nie wybitne podobieństwo między okładką a plakatem. Kto wie, może kiedyś w Polsce wystawią w naszym języku?

  5. Ooo, to musical jest na tej podstawie? Kurczę, lubię musicale, a na Broadway też mam daleko ;)

    Książki co prawda nie mam, ale dzielnie poluję na jakąś przecenę, szczególnie że znów widzę u Ciebie książkę o tematyce walki dobra ze złem, a te mi teraz najlepiej „wchodzą” ; )

  6. I ciągle zapominam się zapytać. Będzie dobra dla gimnazjalisty? Pani już wpisała „Piękne istoty” na listę i jak tak czytam – tej też nie może zabraknąć.

  7. Już kilka razy ta okładka rzucała mi się w oczy, ale jak do tej pory nie zainteresowałam się tą książką. Ale piszesz o niej bardzo zachęcająco i kto wie, być może przeczytam.

  8. Czytam już drugi dzień (właściwie „drugi wieczór”, bo w trakcie dnia nie mam czasu), coraz bardziej się wciągam i zachwycam.
    Dowodem na to jest choćby fakt, że w ciągu jednej godziny, leżąc już w łóżku „połknęłam” nie wiem kiedy i gdzie 100 stron historii Elfaby.

    Gdy tylko skończę nie omieszkam się podzielić wrażeniami ;)

    Pozdrawiam :)

  9. Kurczę, też mnie kusi ten WordPress! :)

    I mam podobne odczucia, co Agna – chcę mieć tę książkę tu i teraz i zaszyć się z nią gdzieś przed światem. Dopisuję ją do listy ‚must have’ na sam jej szczyt :)

  10. Zainteresowałaś mnie tą recenzją, ale mam już zbyt wiele innych książek do przeczytania.
    Widzę, że czytasz „Diunę”. Ta książka jest genialna! Czekam na recenzję.

  11. Musical znam, książki jednak nie – a powinno być chyba odwrotnie, prawda? ;) zachęca mnie ta książka za każdym razem kiedy mijam ją na półce w sklepie, jakby do mnie mrugała i mówiła „no dalej, nie wstydź się, ja nie gryzę”.. ale jakoś nie mogę się przełamać i mimo wszystko kiedy powracam do sklepu ukradkiem znów na nią spoglądam. Może pewnego dnia, może właśnie do muzyki z musicalu? :)

  12. A ja czekam na recenzję „Diuna”, bo mam zamiar zacząć to po „Trylogii Czarnego Maga” czytać. :-)

    A co do Maga, to… Przeczytałam perquela i „Gildię magów”. Wspominałaś, że lepiej, aby zaczęła od tego drugiego, ja jednak szłam chronologicznie.
    (Mam nadzieję, że nie jesteś zła, że zamiast do recenzji odnoszę się do wcześniejszej rozmowy:-)).
    Całkiem fajny świad stworzyła Trudi Canavan, ale ja zachwycona nie jestem. Wieje nudą, nie ma żartów, emocje są takie jakieś…szarawe. I akcja, niestety, łatwa do przewidzenia. Ale skończę trylogię, może dalej będzie lepiej. :-)

  13. Ja czytałam już drugi tom i uważam, że jest tak samo rewelacyjny jak pierwszy. ;) W ogóle klimat panujący w tej książce jest niesamowity. Momentami tak cudownie humor przeplata się z grozą, że można się zapowietrzyć z zachwytu. ;D Nie mogę doczekać się trzeciej części. W ogóle czytałaś opis Kłamstw? Wkurzyła mnie jedna rzecz, która się pojawi w Kłamstwach, ale nie będę Ci tu spoilerować, bo jeszcze mnie z widłami pogonisz. ;p W każdym razie bardzo bym chciała mieć już trzeci tom. ;)

  14. Pingback: Stosików nigdy dość! « Wykredowana

Dodaj komentarz