wydawnictwo: Znak
język oryginału: francuski
stron: 64
ocena ogólna: 5/6
ocena wciągnięcia: 5/6
Kiedy jest się małym dzieckiem, a tym bardziej małym chłopcem, zupełnie inaczej postrzega się otaczający świat. Świat pełen nienawiści, złości, obiekcji, uprzedzeń, zarówno świat pełen przyjemnych i ciekawych doznań. Nigdy nie wiadomo, kogo na swojej drodze się spotka.
Są książki, które wybieramy sobie do komunikacji miejskiej, na godzinkę w letni wieczór. Jednak „Pan Ibrahim i kwiaty Koranu” to nie jest powieść, którą przeczyta się w godzinkę i w następnej o niej zapomni. Mała objętość, a duża zawartość. Chociaż niewidoczna dla wszystkich. Wystarczy się tylko dobrze wsłuchać. Zapomnieć o bożym świecie. Poczuć szelest stron, zapach kartek, gwar rozmów.
Powieść ta kieruję przede wszystkim w stronę wyborów: ciężkich, łatwych, trudnych, prostych, ważnych i tych mniej. Jesteśmy kowalami swojego losu, sami podejmując każdą, nawet błahą, decyzję decydujemy o swojej przyszłości. Zapominamy, że możemy kierować swoim losem i być szczęśliwi nawet bez większego powodu. Wszakże szczęście nie zależy od spraw zewnętrznych a od wewnętrznych.* My jesteśmy szczęśliwi i otoczenie nie ma na to wpływu.
Serce człowieka jest jak ptak zamknięty w klatce ciała…
Główni bohaterowie: Pan Ibrahim i Mojżesz, zwany Momo. Pan Ibrahim to niemłody arab(nazywany tak ze względu na godziny otwarcia sklepu), miłośnik Koranu, człowiek uczciwy, pomocny i życzliwy. Mojżesz to już prawie dorosły chłopak pochodzący z rozbitego, żydowskiego domu. Jego matka dawno się wyprowadziła, a ojciec nie potrafi kochać własnego syna. Wymyśla brata Momo wytykając i porównując młodzieńca do owego chłopaka. Momo stracił po drodze resztki radości z życia, uważając, że uśmiech jest tylko dla bogaczy. Spotykając na swojej drodze Pana Ibrahima chłopak odkrywa, że uśmiech łata wszystkie złe rzeczy, życie wcale nie jest takie złe, a odrobina miłości może bardzo wpłynąć na drugiego człowieka.
– […] uśmiech […] jest dla ludzi szczęśliwych.
– I tu się mylisz. Bo właśnie uśmiech daje szczęście. […] Spróbuj się uśmiechnąć, to zobaczysz.
Schmitt pokazuje, że kiedy na naszej drodze poznajemy kogoś, kto potrafi się cieszyć życiem, niezależnie od tego, jakie jest, warto zaryzykować i uczyć się od tego człowieka.
Wspaniała, czarująca i mądra powieść. Warto odkryć sens życia, cieszyć się nim i czerpać z niego przyjemność. Tym krótki utworem autor ponownie zmusza do myślenia, czasami warto zatrzymać się w biegu i pomyśleć nad pewnymi sprawami. Wskaże temat szczęścia i życia omijamy bardzo szerokim łukiem. Potrzebujemy silnego wstrząsu, aby zacząć zauważać każdy kolejny dzień, każdy cud w postaci nowego dnia. Zakładając, że jutro musi nastąpić, zapominany jak ważne jest dzisiaj. Dopiero Jutro pokazuję nam, jak dobrze było Dzisiaj.
* „Wszakże szczęście nie zależy od spraw zewnętrznych a od wewnętrznych.” – teoria z „Wokini” Sparksa Nicholasa
A ja po przeczytaniu wszystkich czterech mam chyba coraz większy problem ze Schmittem i jego serią „Opowieści o Niewidzialnym”. Zaczyna mnie trochę drażnić, zalatuje moralizatorstwem coraz bardziej. Do tego dochodzi problem rodziców, o czym piszę w swojej recenzji „Pana Ibrahima…”: http://mojeprzemiany.blox.pl/2010/07/Pan-Ibrahim-i-Kwiaty-Koranu-Eric-Emmanuel-Schmitt.html
Oo, widzę, że czytasz Schmittowe książki! „Pan Ibrahim i Kwiaty Koranu” połknęłam straszliwie szybko, niestety. Im bardziej mi się coś podoba, tym szybciej czytam i potem żałuję, że się nie delektowałam i tak szybko się skończyło. Teraz podczas wakacji przeczytałam „Marzycielkę z Ostendy”, można się w niektórych opowiadaniach doszukać podobnych konkluzji, co przy czytaniu tej nowelki (opowiadania? powieści?) xD
Maniaczytania – przeczytałam Twoją opinie i faktycznie, nie zwróciłam na to uwagi, ale ma dużo punktów wspólnych. Odbieram to w rodzaju pokazania tego samego problemu z różnych stron. Chociaż też za bardzo nie mogę się wypowiadać, gdyż nie przeczytałam kolejnych powieści.
Nyx – mnie bardzo cieszy fakt, że przed sobą nadal mam jeszcze sporo książek Schmitta. ;-)
Kolejna książka na którą „zachorowałam” po przeczytaniu Twojej recenzji. :-)
Pesy – poczuj magię zarażania. Hihi. Nie martw się, ja po wszystkich recenzjach blogowych mam taką listę książek do przeczytania… Aż strach na nią patrzeć! :D
Postuluję o to, abyś mi pożyczała pocztą książki. Koszty przesyłki Ci zwrócę. :D Ewentualnie mogę wysyłać też swoje knigi. :D
Pesy – nie ma problemu. Tylko napisz, które chciałabyś pożyczyć, bo nie wszystkie, jakie tu recenzję są moje własne. Niestety ;(
Moja znajomość Schmitta zatrzymała się na dwóch tytułach. To „Pan Ibrahim i kwiaty Koranu” zrobił na mnie większe wrażenie.
To ja się odezwę do Ciebie po odroczeniu. :-)
Agna – a drugą jaką czytałaś?
Pesy – ok, nie ma problemu.