„Chińczyk”, Mankell Henning

wydawnictwo: W.A.B.
język oryginału: szwedzki
stron: 608
ocena ogólna: 3,5/6

Jeśli mam oceniać tę książkę jako kryminał, to „Chińczyk” wypada słabo. Tyle tu kryminału, co kot napłakał. Owszem, przejawia się wątek kryminalny, jednak jest on tak znikomy i tak mało rozbudowany, że tej powieści nie można brać na serio w kategorii kryminału. I jeśli oceniać tę lekturę w formie kryminału – wypadała by bardzo słabo. Dlatego ocenę sumuję – jako powieść i kryminał.

Nie namawiano nas do popełnienia samobójstwa z powodu zbliżającego się dnia sądu, ale do porzucenia swojej tożsamości na rzecz grupowego odrzucenia, w którym jakaś mała czerwona książka zastąpiła wszelkie oświecenie. Była w niej zawarta cała mądrość, odpowiedzi na wszystkie pytania, wyraz wszystkich społecznych i politycznych wizji, których potrzebował świat, by z ówczesnego stadium przejść do stanu, w którym część raju, zamiast w odległym niebie, miała znaleźć się na ziemi. Nie pojmowaliśmy jednak wcale , że teksty w książce żyły swoim własnym życiem. Cytaty nie zostały wyryte w kamieniu, ale opisywały rzeczywistość. Czytaliśmy je, tak naprawdę wcale nie czytając. Czytaliśmy, ale nie umieliśmy ich rozszyfrować. Jakby ta mała, czerwona książeczka była martwym katechizmem, rewolucyjną liturgią. [„Chińczyk”, Mankell Henning str.351]

Opowieść o braciach, którzy musieli uciekać z wioski, a potem spotkało ich wiele krzywd i okrucieństwa, była przejmująca i wzruszająca. Jednak, miejscami zastanawiałam się, po co to jest? Gdy na koniec wyszły motywy, myślałam tylko jedno – wielkie nieporozumienie. Spodziewałam się większego rozmachu, po tym jaką medialną reklamę miała ta powieść i nie po raz pierwszy moje oczekiwania były zbyt wysokie, jak na dany element. Męcząc się z lekturą, zabierając to tomiszcze wszędzie ze sobą, oczekiwałam jakieś zwrotnego punktu akcji, szukałam ukrytego sensu i już zaczynałam snuć intrygę na miarę H.Cobena, ale w postępie czytanych stron, nic na to nie zapowiadało i tak do końca się nie stało. I choć morderstwo było dość makabryczne i nie mogę niczego ująć opisom Mankella, to jednak sama intryga była zbyt mało rozbudowana. Ślady mordercy pozostawiały dużo do myślenia czytelnikowi, ale autor poszedł zupełnie innym tropem biorąc na pierwszy plan problem ogólnoświatowy. I mówiąc szczerze, zrobiłam błąd nastawiając się na typową powieść kryminalną do rozwiązania razem z bohaterem, zamiast wziąć tę książkę na luz i czytać taką, jaka jest.

Jeśli chodzi o wątek międzynarodowy, a szerzej mówiąc ogólnoświatowy. Bo Chiny, jakby nie patrząc, to naród, od którego wszyscy jesteśmy zależni, bez niego gospodarka w zastraszającym tempie obróciłaby się o 180°. Ten wątek jest najważniejszy w całej powieści, wokół niego roztaczają się sprawy, a problemy Chin są bardzo przybliżone. Nie można brać wszystkiego na poważnie, właściwie to nawet nie wiem, czy Chiny mają/miały taki projekt, jak współpraca z Afryką. Ale jak sam autor zaznacza – to jest powieść. I jeśli patrząc na ten wątek, jestem w stanie nawet dać mu piątkę, gdyż skrupulatność jaką Mankell okazywał przy opowiadaniu tego jest godna pozazdroszczenia. Z Szwecji wypłynął na głęboką wodę i co tu kłamać, udało mu się.

„Pamięć jest jak szkło, pomyślała. Ci, którzy odeszli, wciąż są widoczni, całkiem z bliska. Ale nie możemy się nawzajem dosięgnąć. Śmierć jest niema. Zabrania rozmowy, dopuszcza wyłącznie ciszę. [„Chińczyk”, Mankell Henning str.96]

Yan Ba zacytował słynne słowa Denga: „drzwi, które teraz otwieramy, nigdy już nie będą mogły zostać zamknięte”. [„Chińczyk”, Mankell Henning str.429]
Czas jest rzeczą – ciągnął kapitan. – Przecieka między palcami, niezależnie od tego, jak bardzo staramy się go zatrzymać. [jw; str.234]

13 myśli nt. „„Chińczyk”, Mankell Henning

  1. Coś mi od początku ten Mankell wydawał się podejrzany. Niby wszyscy się zachwycają, niby mistrz kryminału, a tu nagle taka recenzja :)
    Od razu zaznaczam, że nie czytałam nic tego autora, a „Chińczyk”, jak na rzekomy kryminał, swoją objętością trochę mnie zaskoczył. Szkoda, że w tak opasłym tomisku brak wciągającej treści, brak wartkiej akcji i że Cię nie porwał.

    Jeśli nawet przemogę się i przeczytam coś Mankella to raczej coś innego niż „Chińczyka” :)

    • „Mężczyzna, który się uśmiechał”, jest dobry. Nie mogę powiedzieć, że to mistrzostwo, ale na lekki wieczór w sam raz. W domu jeszcze mam „Białą lwice”.

  2. A ja bardzo lubię Mankella i będę go czytała zawsze. „Chińczyka” jeszcze nie czytałam i być może jest słabszą powieścią od pozostałych, ale tak bywa, że autorzy miewają lepsze i gorsze utwory. Bo cykl o Wallanderze jest przecież wspaniały.

    • Tu się zgodzę, że Wallander to Wallander – jest dobry. I zgodzę się również z tym, że są gorsze i lepsze książki, ja jednak na tej się rozczarowałam – dlatego mam tak duże ubolewanie.

  3. Już raz spotkałam się z bardzo krytyczną oceną tej pozycji i – jak widać – nie była ona bezpodstawna. I tak bym pewnie nie sięgnęła, bo to „nie moje klimaty”, ale i tak dziękuję za recenzję :)

  4. Witam :-)
    A ja bardzo lubię książki tego autora. Podoba mi się ponieważ, oprócz wspomnianego wątku kryminalnego mamy tutaj dopracowany obraz społeczeństwa, wątek obyczajowy. Kolejnym plusem jest postać samego głównego bohatera, nie jakiś super bohater, który wchodzi do pokoju które jest miejscem zbrodni i widzi rozwiązanie zagadki kryminalnej, ale bohater który będzie się głowił przez miesiąc co mu nie pasowało, czego nie zauważył.
    Dobrego wieczoru dla Ciebie!!

Dodaj komentarz